Shadow była inna niż reszta wilczyc. Żadna z nich nie odważyłaby się połączyć z samcem, jeśli wataha miała już dominującą parę. Było to sprzeczne z zasadami sfory. Wilczyce dobrowolnie podporządkowywały się samicy dominującej i ograniczały swój popęd. Shadow postąpiła inaczej. Była odważna i zuchwała, nie miała żadnych wątpliwości, że jeśli nie uda się jej zastąpić samicy dominującej, opuści watahę. Shadow nie mogła już być uległa. Natura przeznaczyła ją do czegoś innego. Wilczyca musiała wydać na świat potomstwo.
Stado nigdy nie chciało jej do końca zaakceptować, być może z powody jej lśniącej sierści, a także dumy, jaką zdawała się z tego powodu odczuwać. Postanowiła więc sama zająć się narodzinami swych szczeniąt, mając tylko nadzieję, że Taimo, ich ojciec, porzuci w końcu Ahenę, aby pomóc jej wykarmić małe.
Zima minęła, wilkom udało się przeżyć, i to w dużej liczbie, i Shadow wiedziała, że jej miot to dla klanu za wiele. Jednak mimo to była dumna i żaden członek stada nie był w stanie jej przestraszyć. Była najsilniejsza wśród młodych wilczyc i przez dwie poprzednie zimy próbowała w okresie rui zająć miejsce samicy dominującej. Jednak Ahena była wciąż nie do pokonania przegrana Shadow połączyła się w ukryciu z Taimo, jednym z młodych wilków. Tego samego dnia stała się rywalką Aheny, która korzystała z każdej nadarzającej się okazji, by przypomnieć jej o swej wyższości groźnym warczeniem lub agresywnymi zaczepkami.
Wszystko wskazywało na to, że jedność klanu jest zagrożona. Stadu groził rozłam. Takie było prawo natury - walczyć albo zginąć. Shadow instynktownie rozumiała, że jeśli zbyt długo pozostanie w tej sforze, Ahena w końcu ją zaatakuje i z pewnością zabije. Należało więc odejść, zabierając ze sobą co najmniej jednego wilka. Ale nie od razu. Najpierw pokaże, że jest wilczycą i może wydać na świat potomstwo.
Kiedy Shadow ułożyła się wygodnie na swym nowym posłaniu, a słońce skryło się całkowicie za ogromną skałą górującą nad wilczą jamą, jako pierwsza zaczęła wyć. Wilki z innych odległych sfor odpowiedziały dużo wcześniej niż jej własna wataha.
W tamtych czasach noce były zupełnie inne. Gdybyście mogli położyć się na szczycie tego wzgórza, usłyszelibyście wszystko to, co dziś już nie istnieje lub zostało zagłuszone przez hałas czyniony przez ludzi. Usłyszelibyście szum wiatru w liściach i gałęziach, który narasta gwałtownie, by po chwili nagle ucichnąć. Usłyszelibyście odgłosy drzew i ich mieszkańców, ptaków i gryzoni, które zdawały się nigdy nie usypiać. Usłyszelibyście szmeranie ukrywających się przed ludzkim wzrokiem chochlików, które od zmierzchu do świtu szeptały wśród drzew niczym tajni spiskowcy. Był to urzekający koncert, kołysanka rozbrzmiewająca w samym sercu lasu.
Shadow zwinięta w kłębek na swym posłaniu obudziła się nagle, czy to za sprawą samców, które, korzystając z panujących ciemności, wybierały się na polowanie, czy też przez małe wilczki poruszające się w jej brzuchu, jakby już chciały wydostać się na zewnątrz.
Taimo, nim wyruszył na łowy, zbliżył się do niej powoli i musnął ją delikatnie łapą. Pokazał jej po prostu, że czuje jej lęk i zmęczenie i że przyniesie jej coś do jedzenia. Jednak Shadow pod wpływem budzącego się w niej instynktu macierzyńskiego warknęła tylko ostrzegawczo i patrzyła, jak Taimo odchodzi ze zwieszonym łbem. Nigdy wcześniej nie rodziła, ale przeczuwała, że sprawi jej to ogromny ból i że będzie potrzebowała wiele siły i cierpliwości, aby zapewnić potomstwu przetrwanie. Być może przypominała sobie własną matkę i dzięki temu wiedziała, co robić. Powinna teraz spać.
Późną nocą uspokoiło ją w końcu dobiegające z daleka wycie młodej wilczycy i pozwoliła ukołysać tej harmonijnej pieśni. Przeciągły ton sięgał granic wysokości, na moment zastygał na najwyższej nucie, po czym opadał i znikał, by po chwili znów rozbrzmieć. Już kiedyś słyszała to wycie. I choć nigdy nie spotkała śpiewającej w ten sposób wilczycy, czuła, że jest jej ona w jakiś dziwny sposób bliska.
W tej samej chwili w głębi lasu Taimo i pozostałe samce skradały się powoli do zbłąkanego jelenia. Taimo, na czele zasadzki, czołgał się ostrożnie, zastygając co chwila, by dostosować swój rytm do naturalnych odgłosów lasu. Po pysku ściekała mu piana. Podniecenie i głód ściskały mu brzuch. Inne wilki w ciszy rozeszły się na lewo i prawo, by otoczyć ofiarę, lecz nim zdążyły zamknąć krąg, jeleń znieruchomiał, podnosząc głowę. Usłyszał jakiś dźwięk, który nie należał do zwykłego szumu lasu. Zaczął gwałtownie wciągać w nozdrza powietrze. Nim wilki zdążyły zareagować, wyczuł niebezpieczeństwo i błyskawicznie podskoczył, by uciec i zniknąć w ciemnościach.
Rozpoczęła się obława. Wilki rzuciły się pędem za swą ofiarą. Choć nie tak sprytne i być może nie tak szybkie, były jednak liczniejsze i prowadził je głód. Siła watahy tkwiła w jej uporze i cierpliwości.
Shadow zwinięta w kłębek na swym posłaniu obudziła się nagle, czy to za sprawą samców, które, korzystając z panujących ciemności, wybierały się na polowanie, czy też przez małe wilczki poruszające się w jej brzuchu, jakby już chciały wydostać się na zewnątrz.
Taimo, nim wyruszył na łowy, zbliżył się do niej powoli i musnął ją delikatnie łapą. Pokazał jej po prostu, że czuje jej lęk i zmęczenie i że przyniesie jej coś do jedzenia. Jednak Shadow pod wpływem budzącego się w niej instynktu macierzyńskiego warknęła tylko ostrzegawczo i patrzyła, jak Taimo odchodzi ze zwieszonym łbem. Nigdy wcześniej nie rodziła, ale przeczuwała, że sprawi jej to ogromny ból i że będzie potrzebowała wiele siły i cierpliwości, aby zapewnić potomstwu przetrwanie. Być może przypominała sobie własną matkę i dzięki temu wiedziała, co robić. Powinna teraz spać.
Późną nocą uspokoiło ją w końcu dobiegające z daleka wycie młodej wilczycy i pozwoliła ukołysać tej harmonijnej pieśni. Przeciągły ton sięgał granic wysokości, na moment zastygał na najwyższej nucie, po czym opadał i znikał, by po chwili znów rozbrzmieć. Już kiedyś słyszała to wycie. I choć nigdy nie spotkała śpiewającej w ten sposób wilczycy, czuła, że jest jej ona w jakiś dziwny sposób bliska.
W tej samej chwili w głębi lasu Taimo i pozostałe samce skradały się powoli do zbłąkanego jelenia. Taimo, na czele zasadzki, czołgał się ostrożnie, zastygając co chwila, by dostosować swój rytm do naturalnych odgłosów lasu. Po pysku ściekała mu piana. Podniecenie i głód ściskały mu brzuch. Inne wilki w ciszy rozeszły się na lewo i prawo, by otoczyć ofiarę, lecz nim zdążyły zamknąć krąg, jeleń znieruchomiał, podnosząc głowę. Usłyszał jakiś dźwięk, który nie należał do zwykłego szumu lasu. Zaczął gwałtownie wciągać w nozdrza powietrze. Nim wilki zdążyły zareagować, wyczuł niebezpieczeństwo i błyskawicznie podskoczył, by uciec i zniknąć w ciemnościach.
Rozpoczęła się obława. Wilki rzuciły się pędem za swą ofiarą. Choć nie tak sprytne i być może nie tak szybkie, były jednak liczniejsze i prowadził je głód. Siła watahy tkwiła w jej uporze i cierpliwości.
~ ~ ~
CIĄG DALSZY NASTĄPI...
~ ~ ~
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz